3 razy runda czasówki i pół zimowej rundy wokół lasu. Po drodze spotykam Mirka Ziółkowskiego, który uświadamia mnie że jednak nie trzeba mieć skończonych 30 lat żeby móc wykupić licencję masters. Można zacząć już wcześniej. Przedszkole dla dziadów szosowych w przyszłym roku? Czemu nie...
I znów do sklepu. Dacie wiarę? Ludzie jeszcze kupują jakieś rzeczy. Na dzieńdobry zjebka od pana, któremu nie wsmak że sklep otwiera się z opóźnieniem. Szczęśliwie nabył parę rzeczy.
Pierwszy wpis miał być z pompą i przepychem... Jednak czasy nastały takie a nie inne, na dworze szaro i ponuro więc pozostaje dojazd do pracy (przecież dziś miało mnie nie być w sklepie!) oraz przejażdżka ze znajomymi po lesie. Kółko najkrótsze z najkrótszych. Szybki przelot po uskoku, na którym okazuje się, że ktoś zaorał największą bandę i o mało co byłaby wycieczka w krajobraz. Już po zmroku dotarliśmy na małe conieco do parula, a powrót oczywiście przez ciemny las.
Trochę zimno, oby pogoda jeszcze się rozkręciła bo szosa stoi i czeka.